kaminskainen kaminskainen
1245
BLOG

Sprawa Pomórnika

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Interesowałem się sprawą Pomórnika, po części dlatego, że zdarzenia miały miejsce na moich dawnych terenach pstrągowych (tzn. jeździłem tam z wędką łowić pstrągi).
Kilka wyimków ze źródełek internetowych:

Wikipedia:

Pomórnik – stworzenie określane jako polski odpowiednik El Chupacabry.

Na przełomie listopada i grudnia 2004 r. w okolicach Goleniowa na Pomorzu Zachodnim w kilku gospodarstwach rolnych znaleziono martwe i okaleczone króliki, kury i kaczki. Ataki miały miejsce w kilku wsiach m.in. Moracz, Świętoszewko pod Przybiernowem, Czarnogłowy. Mieszkańcy przez analogię do wierzeń ludowych nazwali zwierzę Pomórnikiem – diabłem, istotą demoniczną.

Policja wraz z miejscowymi myśliwymi, wykorzystując helikopter, urządziła obławę. Zwierzę nie zostało schwytane ani podczas obławy, ani też przez miejscową ludność, która przez dwa miesiące urządzała polowania i zastawiała sidła. W znajdujących się obok siebie 13 gospodarstwach zginęło 116 królików, 21 kur, 5 kaczek i jedna koza. W pobliżu jednego z gospodarstw została zaatakowana sarna, znaleziono ją martwą.

Wedle relacji Pomórnik miał 1,5 m wzrostu i niebieskie święcące oczy. Ekshumacja ciał zabitych królików wykazała, że zostały one zabite jednym uderzeniem łapy w okolice serca. Weterynarz Jakub Kolanek twierdził, że w ten sposób nie zachowuję się żadne polskie zwierzę.

Przy pomocy mediów udało się wykreować postać legendarnego wampira – Chupacabry. Hipoteza stawiana przez policję i władze gminy mówi o napadach bezpańskich psów, których stada włóczyły się po okolicy.

Na miejscu zespół badawczy z Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych pobrał próbkę sierści. Oddano ją do laboratorium Akademii Rolniczej w Poznaniu w celu przeprowadzenia badania. Wykonano analizę włosów pokryciowych i podszyciowych, na podstawie której wyciągnięto wniosek, że napastnik jest zwierzęciem mięsożernym i drapieżnym. Wykluczono psa, wilka, rysia i żbika. Następnie próbki przekazano do laboratorium molekularnego w Zurichu (Depertement fur Nutztiere Abteilung Veterinarmedizinisches Labor, Zurich). Wyodrębniono tam DNA i porównano je z bazą wzorców. Wyniki wskazywały na to, że pobrany materiał jest specyficznym mikrosatelitą rosomaka (Gulo gulo) i typowy wyłącznie dla tego gatunku. Badania przeprowadził dr Cloud Schelling.

Rosomak mógł przedostać się z terenów północnej Skandynawii lub Rosji i jego pobyt na terenie Polski był krótkotrwały.

Strona tropicieli tajemnic (bo i któż ma się tym zajmować?):

Wszystko wskazuje na to, że na Pomorzu Zachodnim nadal grasuje bestia znana jako Pomórnik. Przypomnijmy, to stworzenie nazywane częstokroć "polską Chupacabrą" pod koniec 2004 roku siało panikę w zachodniopomorskim Goleniowie, zabijając króliki i inne zwierzęta godpodarskie.

Jak wynika z naszych informacji, do podobnych zdarzeń sporadycznie dochodziło i dochodzi nadal w sąsiednich miejscowościach - większość ofiar stanowią króliki właśnie.

Polskiego Pomórnika oraz brazylijskiego El Chupacabra łączy również jedno - nikomu nie udało się sporządzić jego wiarygodnego wizerunku, mimo, iż istnieją relacje osób, które zetknęły się z Pomórnikiem oko w oko.

Jedną z tych osób był hodowca królików ze Świętoszewka, Piotr Wojtecki. -Złapałem latarkę, wybiegłem na podwórze i zaświeciłem. Zauważyłem tylko duże świecące na niebiesko oczy bestii. Później odkryłem 40 okaleczonych, martwych królików.

W pobliżu zagryzionych ciał często odnajdowano krwawe odciski dziwnych łap, przy czym z całą pewnością nie były to łapy psa. Znajdowano również ślady ostrych pazurów bestii, pozostawione na wysokich drewnianych klatkach, w których trzymane były króliki. Świadczyło to o tym, iż bestia mogła mieć około 1,5 metra wzrostu.

Tymczasem Piotr Wojtecki powiadomił o całej sprawie policję, która już na wstępie wykluczyła jakiekolwiek działanie człowieka. Z drugiej jednak strony zwyczajne polskie zwierzę, takie jak wilk czy lis, nie byłoby w stanie wyłamać deski w drzwiach, ani też też rozerwać stalowej siatki w ogrodzeniu. Opinię tą podzielał również znany weterynarz Jakub Kolanek.

Obława na tajemniczego mordercę trwała nadal. "Trzydziestu chłopa uzbrojonych w widły, siekiery i specjalnie skonstruowane dzidy ruszyło wczoraj do lasu, żeby dorwać tajemnicze stworzenie." Niestety, wielogodzinne poszukiwania stwora spełzły na niczym.

Znawca rzadkich gatunków zwierząt, Agata Wojak, dokonała ekshumacji zwłok kilkunastu zamordowanych królików, aby sprawdzić, czy morderca nie pozostawił po sobie jakichś śladów. Ze zdumieniem odkryła, iż króliki zostały zabite JEDNYM uderzeniem łapy w okolice serca!

Wreszcie i policja włączyła się do poszukiwań tajemniczego mordercy. Lasy przeczesywali funkcjonariusze uzbrojeni w broń palną i noktowizory. Niestety, znaleziono tylko zagryzioną sarnę i zająca. Samego Pomórnika nie udało się schwytać.

Sprawa Pomórnika ciągnęła się przez dobre kilka tygodni. Poszukiwania nie przonosiły żadnych rezultatów. Zresztą czy można upolować diabła? Wątpili w to najstarsi mieszkańcy Świętoszewka. Tymczasem bestię zdołała przegonić z bagien pewna staruszka, zwana w okolicy guślarką.

Sprawę Pomórnika wzięła w swoje ręce guślarka Wiesława Czerniach. Z jej działań zadowolony był nawet sam proboszcz

Dobra, stara czarownica Wiesława Czerniach wyjęła z zawieszonego u pasa woreczka garść poświęconych w kościele ziół i kilka godzin krążyła po okolicy. Później wymieszała zioła z żarem z drewnianych patyków. Gdy zapłonęły, dodała do nich kilka jasnych kłębów sierści, szepcząc przy tym zaklęcia. Następnie na skraju lasu zakopała świńskie nogi - symbol nieczystości. Niech to, co z ziemi wyszło, na zawsze w niej pozostanie! Tak się stało! Od tego dnia nie zanotowano kolejnych przypadków mordowania zwierząt, a na Pomorze Zachodnie wrócił spokój. Nie wiemy tylko, na jak długo...

---

Można powiedzieć, że moje zainteresowanie podobnymi historiami przypomina podejście CG Junga do fenomenu UFO i podobnych spraw (traktował je bardzo serio).

Pisałem w mailu do kuzyna - a jako, że jesto to 'notka blogowa' a nie artykuł do gazety (pisywałem, pisywałem... :) - przytaczam żywcem, z całym kolokwializmem i bałaganem:

Niezłe, nie sądziłem że JESZCZE są gdzieś tacy wsiowi czarownicy, przy całym tym upadku tradycyjnych zwyczajów, obrzędów itp. (np. wiejskiego muzykanctwa). A jednak wśród najstarszych ludzi jest trochę takich, co pamiętają "jak to się robi" i w dziwnych, niewyjaśnionych sytuacjach "lud" się do nich zwraca.
Jest to oczywiście naturalna kolej rzeczy.
Zjawiska typu pomórnik każą mi myśleć poważnie o tym, że może istnieć i działać coś w rodzaju "potwora z podświadomości". Niby to zjawa, projekcja - a jednak dziwne rzeczy NAPRAWDĘ się dzieją (te zabite króliki itp. - i to jak zabite!).

To by znaczyło, że np. naprawdę można spotkać diabła!
Wielki bluesman Robert Johnson mówił wprost, że poszedł nocą na takie a takie skrzyżowanie (takie polne szosy w stanie Missisippi) gdzie spotkał diabła i w zamian za oddanie mu duszy dostał dar muzyczny, artystyczny (wcześniej nic mu z grania nie wychodziło).
Wysyp znakomitych 'naturszczyków' w tym okresie każe niektórym sądzić, że był to "pakt zbiorowy". I nie mówią tego wcale ludzie ogarnięci jakąś dewocyjną szajbą :))
Dla przykładu, szamani niektórych plemion potrafią wyprowadzić ludzi ze schizofrenii - ale tylko swoich współplemieńców. Oznaczałoby to, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju "intersubiektywnej rzeczywistości" - że świat kultury tych ludzi, który sobie stworzyli, jest w jakiś sposób jak najbardziej rzeczywisty. I tak mamy realność "opętania" - i realność środków stosowanych przez szamana, który kontaktuje się z duchami, odbywa szamańskie 'loty' itp. (przy czym my te opętania klasyfikujemy jako schizofrenię - z której leczeniem mamy spory kłopot).
Podobnie, realny może być "pakt z diabłem". Nie ma w tym ostatecznie niczego bardziej niesamowitego, niż samo istnienie wszechświata czy myślącej istoty zdającej sobie sprawę z istnienia czegoś takiego, jak wszechświat.
Bez wątpienia istnieje taki "margines rzeczywistości", który nasz rozum postrzega jakby na krawędzi ciemności, kątem oka - i którego racjonalnie nie wybada, nauką nie dotknie,  w pełne światło rozumu nie wprowadzi. I właśnie "nigdy" - nie chodzi mi o to, że są zjawiska niepoznane, ale wciąż rozwijająca się nauka itp. itd. - uważam, że tak powiem, że "istnieje też niepoznawalność" :))
Pozbawianie się tego marginesu w imię wierności "światopoglądowi naukowemu" to rodzaj smutnej "autokastracji antropologicznej"...

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości