kaminskainen kaminskainen
151
BLOG

Jak bardzo wielki jest Lutosławski?

kaminskainen kaminskainen Kultura Obserwuj notkę 28

Powraca nieraz zagadnienie: jacy oni tam wybitni, skoro mnie się nie podobają w ogóle i skoro prawie nikt ich nie zna?
Tacy ludzie, jak Lachenmann czy Lutosławski.
Dodatkowo pada zarzut, że to takie jakieś mętne, niedokończone, bez wyraźnych rysów.
Niestety, ale prawdopodobnie nie istnieje język, którym mógłbym się z ludźmi stawiającymi te zarzuty porozumieć w tych sprawach. Dzieli nas ściana.
Na zarzut, że "brak w tym formy" mogę odpowiedzieć wyłącznie słowami Prousta - że właśnie solidna forma jest mocną stroną tych dzieł - i właśnie dlatego one trwają, podobają się po tych 20, 30 czy 40 latach.
Z tego bierze się cała, obecna również w muzycznym pismactwie, szkoła niezrozumienia i postponowania muzyki współczesnej, którą postrzega się jako jakąś ekstrawagancję, dewiację, "niezdrową gałąź" czy efemerydę - jako widzimisię kilku panów, którzy przyszli i zepsuli muzykę (Xenakis, Ligeti, Szalonek, może nawet Webern?). Gdyby nie oni, to byłoby miło. W skrajnych przypakach - przechodzi to w jakiś misjonarski przymus przekonywania świata, że muzyka współczesna jest nic niewarta i zgoła śmieszna, i że nikomu się tak naprawdę nie podoba. No, Szostakowicz to jeszcze się może podobać, albo Penderecki późny.
Andrzej Chłopecki porównał to do usilnego forsowania tezy, że astrachański kawior jest paskudny - bo się go samemu nie lubi.

Ale już choćby pobieżne zapoznanie się z historią muzyki XX wieku - z jej strukturalnym kryzysem i wyczerpaniem - zmusiłoby do głębszej zadumy i może nawet do próby ostrożnego zrewidowania tych sądów (tu mogę polecić swoje szkice dostępne pod tagiem "współczecha"). Pod warunkiem właśnie próby zrozumienia tej powikłanej historii, a nie tylko linearnego przewertowania szkół i postaci - bo samo to nic nam nie da.
Po pierwsze, dostrzeżemy nieoczekiwaną ciągłość i osadzenie w tradycji: muzyka współczesna właśnie dlatego jest trudna i elitarna, bo sięga korzeniami do takiejż tradycji muzyki zachodniej (przykład: Webern i polifonia niderlandzka). Bo gdzie ma sięgać? Ma się może upospoliciać, w dobie "wyczerpania" produkować już tylko seryjnie kolejne eine kleine? Ależ skąd - oburzy się nam konserwatysta. A zatem - robią dokładnie to, co należy, prawda?
Nawet muzyka zdająca się nie mieć nic wspólnego z tradycją, brzmiąca niepodobnie do czegokolwiek znanego (Xenakis, Radulescu) - także wyrasta z europejskiego, łacińskiego ducha, choćby i nauki. Żadne przysłowiowe "lewactwo", żaden radykalny barbaryzm współczesny nie jest w stanie zepsuć nam myzyki, z jej konstruktywistycznym paradygmatem: stać go co najwyżej na wyprodukowanie właśnie efemeryd, które nie zniosą próby czasu. A co znosi próbę czasu, łatwo wywnioskować z tego, co ją jak dotąd zniosło; wskazywano choćby na solidność konstrukcyjną i siłę wyrazu - właśnie w powiązaniu. Mnie to wyjaśnienie odpowiada.

A zatem muzyka współczesna jest, w tym głębokim rozumieniu, jak najbardziej konserwatywna, czy raczej "klasyczna w duchu". Kto dostrzeże uchem i rozumem te aspekty jej historii, o których próbowałem czasem pisać, ten z czasem dojdzie i do tego wniosku. Przekona się również, że Xenakis, Lachenmann czy Lutosławski nie są "psuwaczami muzyki", hochsztaplerami i beztalenciami, tylko ludźmi podejmującymi wyzwanie swoich czasów; ludźmi, którzy udowodnili, że mając do dyspozycji piach, jeśli nie wręcz łajno (A. Libera o twórczości Becketta) - można wyciosać pomnik, wnieść do kultury naszych czasów chaosu element porządku, proporcji i boskiej harmonii. Jest jasne, że narzędzia do obróbki piasku są inne, niż narzędzia do obróbki litej skały, prawda? Są to narzędzia ery elektryczności, atomu i w końcu technologii informatycznych. I warto spróbować je zrozumieć - to znaczy zrozumieć, dlaczego muzyka współczesna jest tak dziwna, hermetyczna i niegościnna. Ale tylko do czasu - bo może się przed każdym otworzyć.

Może być i tak, że muzyka współczesna po prostu jest elitarna i tyle; bezbłędnie selekcjonuje adresatów, innych pozostawiając obojętnymi, a niekiedy sfrustrowanymi. Według mnie - bez wątpienia jest zawsze "ostatnim krzykiem" naszej kultury, najczystszym i najostrzejszym, budzącym do życia tych, którzy mają uszy do słuchania. Niewielu ich jest? Nie wiem, czy mniej, niż wynoszą nakłady dzieł Heideggera, albo Ezry Pounda. Wybitni kompozytorzy współcześni to być może ostatni, i być może tragiczni w swym odosobnieniu, giganci kultury Zachodu.
Tacy jak Lachenmann, jak Lutosławski.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura