kaminskainen kaminskainen
22743
BLOG

Zioła w terapii AZS i łuszczycy

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 28

Napisałem taki sobie post na forum "łuszczycowców", gdzie rozpatrzywano z pewną dozą życzliwości, ale i rezerwy, przepisy ziołolecznicze dr Różańskiego polecane łuszczykom. ostatecznie nie chciało mi się rejestrować na stronie, więc wklejam to na blogu - trafią tu w przyszłości ludzie szukający via google informacji na ten temat. Może im się przydać...
Zaznaczam, że oczywiście niczego nie zmyślam.


Witam,
Receptury i wskazówki ze stron dr Różańskiego pomogły mojej żonie z wyjątkowo wrednym AZS bardziej, niż cokolwiek innego. W sumie to nie robimy kremów dokładnie wg jego przepisów, ale wiele skorzystaliśmy z informacji o bogatym zasobie roślin użytecznych nie tylko jako pospolite antyseptyki, ale także jako czynniki o działaniu przeciwzapalnym i przeciw-autoimmunologicznym. Pierwsze doświadczenia w postaci kąpieli ziołowych dały na tyle dobre efekty, że zabrałem się za robienie kremów zawierających silne wyciągi ziołowe rozrobione w lanolinie, a następnie w mieszaninie naturalnych maseł/olejów/wosków (karite, olej kokosowy, rycynowy, fistaszkowy itd.). W największym skrócie - umożliwiło nam to odstawienie sterydów, kontrolowanie choroby w stanie bardzo znacznego jej przygaszenia, pielęgnację, gojenie i wzmocnienie skóry niespotykane w przypadku stosowania jakichkolwiek gotowych, aptecznych leków i emolientów, nawet tych najlepszych i najdroższych.
Dodam, że jesteśmy, powiedzmy, dość ogarniętymi i wykształconymi osobami, dalekimi od wiary w "czary i gusła" :) - po prostu do ziół nas zaprowadziły pierwsze eksperymenty podjęte z czystej ciekawości: "a może to zadziała?". Zadziałało raz, drugi, trzeci, piąty - i tak już zostało. I im dalej idę w owe chaszcze (dosłownie: idę nad rzekę, na łąkę, do lasku - i zbieram chwasty), tym jest lepiej. Im bardziej wyrafinowane przepisy i składy, tym wspanialsze efekty. Dobre kremy ziołowe działają przeciwzapalnie równie silnie jak maści sterydowe - tyle, że dodatkowo pielęgnują i regenerują skórę, zamiast ją niszczyć (tylko nie pytajcie, dlaczego nie dostałem Nobla, skoro wynalazłem tak wspaniałe leki - darujcie sobie głupie złośliwości, ja mówię o poważnych sprawach i mówię rzeczy, które mogą się komuś bardzo przydać - wystarczy, że jednej osobie...). Mamy więc na wszelki wypadek triderm i protopik, ale używane są doraźnie, od wielkiego dzwonu - normalnie wyrabiamy na zielsku. Wrotycz, jaskółcze ziele czy przetacznik leśny mają tak bogaty w ciekawe chemikalia skład, że nie tylko wygaszają stan zapalny, ale też dają bardzo szeroki, dobroczynny efekt dla skóry, o którym wiele możnaby pisać. Miejsca nie starczy :)
Wiem, że AZS to nie łuszczyca - ale nie są to przecież choroby tak zupełnie do siebie niepodobne. Wiele stosowanych przez nas, przydatnych ziół pochodzi z zasobnika tradycji zielarskich związanych z łuszczycą (choćby uczep, przetacznik, wyka).
Można faktycznie powiedzieć, że leki ziołowe "nie leczą" - ale w takim samym sensie "nie leczy" steryd. W tych chorobach nie ma prostego schematu typu: bierzesz tabletkę - choroba znika. Jest dużo ciężej, wychodzenie z choroby to proces rozciągnięty na lata.

Wymieniam szczególnie przydatne rośliny:

WROTYCZ
Nie bać się przesadnie. Nie pijamy - działa świetnie w kąpieli, np. w połączeniu ze skrzypem, który trzeba pogotować w celu uwolnienia koloidowej krzemionki. Wrotycz tylko zaparzamy. Taki napar po przefiltrowaniu przez bibułę (filtr do kawy) można stosować w spreju - odkaża, cofa stany zapalne, niszczy momentalnie (2-3 dni max) opryszczkę, jęczmień, prawdopodobnie demodex (żona pozbyła się czegoś bardzo upierdliwego z twarzy - prawdopodobnie był to właśnie nurzeniec, a rozmawiamy tylko z najlepszymi dermatologami choć coraz rzadziej :)
Zabójczo skuteczny także w kremie - jako mocny napar z dodatkiem nalewki (wrotyczowej oczywiście) łączymy z lanoliną i następnie z innymi tłuszczami i dodatkami (gliceryna, olejki eteryczne, mocznik).

GLISTNIK (jaskółcze ziele)
Nie, nie smarujemy rozbabranych zmian żółtym sokiem mlecznym - cholernie piecze i niczemu nie służy (za to niszczy kurzajki, znany jest aktywny składnik świeżego soku który tego dokonuje, jak i przebieg całej tej 'akcji biochemicznej'). Polecam jednak mały eksperyment: przyłożyć listek na godzinę-dwie w chore miejsce. W przypadku zaczerwienienia przy AZS skóra pod liściem się wybiela, cofa się odczyn zapalny. Jest to działanie przeciwuczuleniowe opisywane choćby przez Ożarowskiego. Niewykluczone, że i przy łuszczycy da się dostrzec jakiś efekt. Do kąpieli dajemy mocny napar z suszu - wielokrotnie okazywał się 'tajną bronią' w bardzo kiepskich stanach. Do kremów używam wyłącznie bardzo mocnego maceratu ze świeżych liści - liście rozdrabniam, zalewam przefiltrowaną wodą (mała ilość), miksuję blenderem i zostawiam na 2-3 godziny. Potem cedzę, konserwuję gliceryną, trzymam w lodówce. Krem taki mamy w osobnym pudełku i służy on do zadań specjalnych. Na moich oczach potrafił doprowadzić do 'znikania' rozległych zaczerwienień.

LEPIĘŻNIK (kłacze)
Maść z dodatkiem lepiężnika (intrakt) bardzo skuteczna. W jej składzie mamy też wodny wyciąg z korzeni pokrzywy i łopianu. Zdaje się łagodzić atopowe "swędziawki" - nie wiem, na ile ten problem dotyczy łuszczyków. W kąpieli stosowaliśmy z powodzeniem napar z liści, nie pijamy tego ze względu na alkaloidy pirolizydynowe (jestem chemikiem ;)

Ponadto wielkie usługi oddają nam m.in.: przetacznik leśny, przytulia (różne gatunki), skrzyp, pokrzywa, jeżówka (odwar z ziela do kąpieli działa bardzo wyraźnie bakteriobójczo), przetacznik leśny, wyka płotowa (zamiennie niektóre inne gatunki wyk), lukrecja, mydlnica (korzeń), rdestowiec japoński (kłącze), nagietek, arcydzięgiel, żółtlica, kora lapacho... Także surowce śluzowe (w kąpieli i kremie): fiołek trójbarwny, prawoślaz, kwiatostan lipy. Zdecydowanie uszlachetniają one kremy domowej roboty, podnoszą ich skuteczność.
Znakomitym "goicielem" opornych zaszłości i wszelkich "liszajów" jest maść z jagód jemioły - swe silne działanie farmakologiczne zawdzięcza ona lepkiej wiscynie. Rozrabiam w lanolinie oczywiście.
Podobnie skutecznie działa lek syntetyczny avilin, który szczerze polecam; polecam, bo jest chyba mało znany...

***

Co tu dużo gadać - gdybym sam tego nie doświadczał, patrzyłbym na powyższe rewelacje z dużą dozą ostrożności. Za to się na Was nie obrażę. Jednak ci, którzy postanowią spróbować, mogą pewnego dnia znaleźć się w zupełnie innym miejscu (swojej choroby - czy wychodzenia z niej), niż są obecnie.
Oczywiście każdy taki opis można skwitować oschłym stwierdzeniem, że może to i prawda, ale to tylko osobniczy przypadek tak skutecznego stosowania ziół i że ogólnie to promuję jakieś "niesprawdzone" sposoby.
Otóż są to sposoby (i rośliny) sprawdzone przez wiele osób "na przestrzeni dziejów" - zalecenie wynika więc z długotrwałego stosowania, a nierzadko ma potwierdzenie we współczesnych badaniach (np. z lepiężnika robi się na zachodzie wartościowe, skuteczne leki na migreny, astmy i katar sienny; w kolejce czeka zastęp innych roślin, drodzy farmaceuci...). Znam inne przypadki osób, które wyszły z bardzo ciężkiego AZS w głównej mierze po tym, jak zabrały się za takie właśnie kremy domowej roboty.
"Moc" wielu ziół okazuje się zdumiewająca. Przy czym "zielarski nobel" należy się chyba wrotyczowi. Pospolity ten chwast jest taką fabryką chemiczną, że ręce opadają. Czasem można by zapytać z przekąsem: czy jest coś, na co to nie działa? Ja odpowiedzi nie znam :)

Jeszcze jedno. Dr Różański z pewnością nie dostanie medycznego Nobla nawet, jeśli wyleczy z najbardziej opornej łuszczycy czy AZS całe zastępy osób. To, że nie dostał Nobla jeszcze o niczym nie świadczy - zresztą dla mnie on jest przyszłościowym kandydatem do tej nagrody, nawet jeśli brak mu na razie osiągnięć aż takiej rangi. Po prostu widzę w nim wybitnego naukowca z zacięciem i pasją.

Pozdrawiam.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości