kaminskainen kaminskainen
198
BLOG

Nowe Glissando

kaminskainen kaminskainen Kultura Obserwuj notkę 1

 W Glissandzie (kwartalno-nieregularny magazyn o muzyce współczesnej - z całą pewnością bez konkurencji w Polsce) mała - czy nawet niemała - rewolucja. Po pamiętnej klapie skutkującej chyba roczną przerwą wydawniczą (po numerach 'hiphop i mikrotony', do którego napisałem o Tomie Waitsie oraz 'Szwajcaria', do którego nic nie pisałem) Stara Redakcja wróciła na scenę, by dokonać głębokiej refleksji i przebudowy formatu pisma. Jest to teraz dwujęzyczny magazyn poświęcony zagadnieniom tematycznym - a pierwszym tak sprofilowanym zagadnieniem jest kaseta (magnetofonowa - mowa o czymś, co można by nazwać antropologią nośnika).

Poza tym mamy rozbudowany dział poświęcony muzyce nowej we wschodniej i środkowej części naszego kontynentu, kolejne rozległe wywiady z młodymi i średnimi kompozytorami polskimi oraz nowinka - szerokie, "czterogłosowe" omówienie prapremiery utworu Dobromiły Jaskot (będzie co numer jakaś prapremiera). Wiele tekstów jest wyłącznie po angielsku (ale po polsku są dostępne w sieci! poza tym lektura tłumaczenia jest gładka, rdzennego Angola czyta się wszakże ciężej), spora część po polsku (wywiady, prapremiera Jaskot) a jeden jedyny leci równolegle w dwóch językach. Tak się śmiesznie złożyło, że jest to mój tekst o Corneliu Danie Georgescu - wybitnym kompozytorze rumuńskim starszej już daty. Czy wolno mi wspomnieć, że sam artysta orzekł był, iż jest to z całą pewnością najlepszy tekst o nim i jego muzyce, jaki kiedykolwiek napisano? Cóż, już to powiedziałem :)

Jak się ta formuła sprawdzi? Do ilu "Westów" ten periodyk rzeczywiście skutecznie trafi, co im w głowach "porobi"? A że jest co robić w głowach, to najdobitniej pokazała recenzja (przychylna zresztą) albumu Georgescu na łamach kultowego magazynu Wire. Autor nic nie zrozumiał ani z muzyki, ani z mojego, jakże pouczającego i odkrywczego, eseju. Najtragiczniejsze jest podsumowanie "recki" gdzie pojawia się obowiązkowe porównanie muzyki Georgescu do tego, co nasz drogi Angol zdołał sobie "ze wschodu" przeswoić i oswoić: Sznittke i Szostakowicz. Sznittke i Szostakowicz! Niebywałe, niesamowite, absurdalne. Ale i zdradzające pewien stan umysłu naszego Westa: jego zabetonowana czacha nie dopuszcza myśli, że między Wielką Rosją a Wspaniałym Zachodem mogło się wykluć coś odrębnego, innego, autonomicznego, nie mieszczącego się w jego dotychczasowych kategoriach - że zaistniała tu po prostu pełna, kulturowa "podmiotowość". On po prostu o tym nie wie. On jest w stanie o tym obszarze wielu narodów, krajów i kultur, w tym tak bogatych i oryginalnych jak rumuńska czy węgierska, myśleć wyłącznie w kategoriach "coś obok Rosji". Biedny, biedny dureń...

Cóż więc można dodać? Nowa misja Glissanda wydaje się być w tym kontekście wręcz paląca - a czy będzie skuteczna? Oby choćby w jednym procencie... W eseju o Georgescu podkreślam, że kompozytor ten nie jest rozumiany w Niemczech, gdzie mieszka - że Niemcy są tak sprofilowani, że odrębności i wartości tej muzyki nie dostrzegają, uważają ją co najwyżej za rodzaj egzotyki i ekstrawagancji. I trzeba im to pisać, trzeba tego dowodzić - choć jeden przekonany, zachęcony do pracy nad sobą, to już będzie dla nas, tutejszych, spory zysk.

 

 

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura